Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca
1128
BLOG

Jak Palikot elitę kupował

Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca Polityka Obserwuj notkę 5

 

 

Co pewien czas Gazeta Wyborcza, rzadziej inne mainstreamowe media przypominają ciemnogrodowi, że Palikot to mecenas kultury, znawca i miłośnik Gombrowicza, koneser Kanta, Hegla i Husserla, z którego „prawie napisał doktorat”. Ale skąd tyle nazwisk współczesnych artystów pod listami poparcia dla niego? Odpowiedź zawarta jest w książce Ja, Palikot.

 

„Pamiętam jak rozmawiałem z Miłoszem w Krakowie, po zaproszeniu go na wykład dla polskiego biznesu. Mówię do niego: panie Czesławie, niech pan przyjedzie do mnie, do Lublina, tam są wszystkie ślady, które pana interesują, Czechowicz… Dam Panu doskonałe warunki pobytu, spędzi pan sobie miesiąc, czy ile będzie pan chciał, popisze, porobi różne rzeczy… A on na mnie popatrzył i mówi: wie pan, jest pan jednym z niewielu ludzi, którzy przez te wszystkie lata po moim powrocie do Polski, mnie gdzieś zaprosili. Mnie nikt nie zaprasza.”

 

Sam Miłosz, jak wynika z powyższego był zszokowany metodami Palikota. Ale dla Palikota było to opłacalne. Kupował sobie w ten sposób nobilitującą znajomość z elitą polskiej kultury a także ich wdzięczność. Dzięki temu może się dziś chwalić, że „spożywał Miłosza”. Z innych źródeł wiem, że podobne podchody robił do Różewicza, ale ten nie był zainteresowany bliższą znajomością z Palikotem. Zresztą mam wrażenie, że te wszystkie nazwiska traktuje on jak swoiste trofea, które zdobył dzięki swoim pieniądzom i hojności, których braku z pewnością nie można mu zarzucić.

 

Janusz Palikot: (…)Udało mi się wtedy zaprzyjaźnić z Antonim Liberą, Mariusz Treliński kilka swoich oper stworzył u nas w domu na Suwalszczyźnie, na imieniny czy na sylwestra zawsze była jakaś muzyka na wysokim poziomie, nowe tłumaczenia wierszy…(…) Oczywiście, było tak, że jeśli zapraszam kogoś na sylwestra, to pokrywam koszt noclegu, czasami podróży, czy jakieś inne koszty. Zawsze są dobre wina, jedzenie…

Cezary Michalski:A jeśli ten sylwester czy imieniny są przez pana organizowane we Francji czy we Włoszech, w willach albo w zamkach?

Janusz Palikot: Owszem, tak też bywa …

 

Wspomniany wyżej Mariusz Treliński podpisał się niedawno pod listem otwartym ws. obrony Palikota przed wyrzuceniem z PO. W końcu jak się korzystało, to trzeba się rewanżować. Skoro nie można tym samym, to chociaż nazwiskiem pod politycznym listem. Trzeba przyznać, że Janusz Palikot zanim do polityki wstąpił zaczął budować swój wizerunek i wpływy w kręgach artystów dość sprytnie i dość wcześnie. Jestem prawie pewien, że w jego słynnym domu na Suwalszczyźnie lub w Lublinie, przebywała ile chciała oraz tworzyła swoje „genialne” dzieła również Kora Jackowska ze swoim konkubentem Kamilem Sipowiczem. Może balowała również w zamku we Francji? Bo, jak człowiek dostanie taką propozycję jak Miłosz, to kusi żeby skorzystać i spędzić w „doskonałych warunkach” parę tygodni. A jak tak sobie człowiek posiedzi w luksusie, to jak tu potem takiemu gospodarzowi nie pomóc swoim podpisem, kiedy jest w potrzebie? Te polityczne listy przypominają mi takie sztubackie obiegówki. Pisze je pewnie sam Palikot, lub jego agencja PR-owska, po czym list ów jest puszczany w obieg, szczególnie do ludzi, którym Palikot coś zafundował, coś zaoferował, dla których on i jego pieniądze mogą być przydatne. Bo, jak się odmówi podpisania takiego listu, to kolejny raz pobyt w luksusowych warunkach na Suwalszczyźnie, czy sylwester we Francji, może się już nie przytrafić. Wszak bowiem z natury artysta, piosenkarz czy aktor, to zawód i działalność z reguły do wynajęcia, a wszyscy są do kupienia, kwestia tylko ceny. Piosenkarz nie patrzy kto przychodzi na koncert, ważne żeby dostał odpowiednie honorarium, podobnie aktor, reżyser, etc. Mimo wszystko jednak, nie postawię tezy, że Palikot za podpisy pod popierającymi go listami płaci wprost honoraria, bo choć może nawet to mało prawdopodobne to chcę wierzyć, że nasza klasa artystyczna, jakiś tam poziom trzyma. Choć jak się słuchało wypowiedzi aktora Andrzeja Chyry, członka komitetu honorowego Bronisława Komorowskiego, który nie znał imienia kandydata, którego popiera, to aż się wierzyć nie chce, że wstąpił do niego za darmo.

 

W każdym razie Palikot doskonale wie, kogo zaprosić, czyli komu zapłacić za przychylność, kto może być w przyszłości potrzebny do uwiarygodniania jego politycznej hucpy. Jestem pewien, że Miłosz również byłby gorliwym obrońcą Palikota, gdyby na Skałce nie leżał. Żuławski też by może po latach sobie nie przypomniał, że ze względu na politykę PiS chciał kiedyś popełnić samobójstwo, gdyby nie dostał odpowiedniego honorarium za cztery zdania recenzji do książki Ja, Palikot. Pieniądze to jednak ważna rzecz. A umiejętne ich inwestowanie, jeszcze ważniejsza.

 

Jak Palikot kupił nazwisko Gombrowicz dla swojego syna.

 

Witold Gombrowicz, jak twierdzi Palikot, był i jest jego uwielbianym twórcą. Jego, jak mówi, Bogiem. Przy okazji organizacji w 2004 r. roku gombrowiczowskiego, którego był pomysłodawcą i współfundatorem, polegającego na organizowaniu różnego rodzaju przedsięwzięć kulturalnych, spektakli i odczytów, poznał Ritę Gombrowicz, wdowę po zmarłym w 1969 r. we Francji,  pisarzu. Jako ciekawostkę należy podać, że Rita Gombrowicz jest urodzoną w Montrealu Kanadyjką, mieszkającą na stałe we Francji. Pięć lat była sekretarką Witolda Gombrowicza, następnie wyszła za niego za mąż zaledwie pół roku przed jego śmiercią. Była między nimi spora różnica wieku, kiedy Rita Lacrosse zatrudniała się u Gombrowicza była studentką literatury współczesnej, a mistrz miał wówczas 60 lat. Dziś jest samotną starszą panią, żyjącą skromnie we Francji, z niewielkiej emerytury i spuścizny po zmarłym 41 lat temu mężu. Rita Gombrowicz nie mówi po polsku, lecz tylko po francusku, więc Palikot może z nią rozmawiać wyłącznie w towarzystwie tłumacza.

 

Jak wspomniałem wyżej, zafascynowany Gombrowiczem Palikot odnalazł Ritę w 2004 roku i zaprosił ją do Polski na organizowany pod patronatem ministerstwa kultury rok gombowiczowski. Wzruszona fascynacją Palikota jej mężem, zainteresowaniem jej skromną osobą oraz bizantyjskim przyjęciem w Polsce, zgodziła się później zostać matką chrzestną najmłodszego syna Palikota, czym ten nie omieszkał pochwalić się na swoim blogu. Wydarzenie to miało charakter operacji PR-owskiej, która miała go nobilitować w oczach rodaków i utrwalić u wyborców wizerunek mecenasa kultury. Gdyby było inaczej, publicznie by się tym nie pochwalił.

 

Tezę, że to nazwisko również sobie kupił, potwierdza poniższa wypowiedź Palikota o Ricie Gombrowicz:

 

„Zwieńczeniem roku 2004 jest nasza znajomość prawdziwa. Zapraszam ją do domu, tego na Suwalszczyźnie, ona tam spędza jakiś czas wśród ludzi, pośród nas, odpoczywa sobie. Mówi, że coś takiego rzadko jej się zdarza.”

 

„Ona mi wtedy mówi rzecz zupełnie rewelacyjną: wiesz, jest jedna książka Gombrowicza, nigdy nie wydana, której nikt nie widział, jego dziennik intymny, nazywa się Kronos. Ja to sprzedaję do Yale, bo prawda jest taka, że potrzebuję pieniędzy na stare lata, a oni oferują tam jakąś sumę. Ale wolałabym, żeby to zostało w Polsce (…). Ja mówię, to daję ci od razu 50 procent więcej niż w Yale”.

 

I jak tu takiego Januszka nie lubić? I jak tu nie zostać chrzestną matką jego synka?

 

Cdn…

Zapraszam do dyskusji na poruszane tematy. Zastrzegam sobie prawo do usuwania obraźliwych komentarzy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka