Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca
24895
BLOG

Jak Palikot Polmos wydoił, czyli dramat w V aktach

Zbyszko z Bogdańca Zbyszko z Bogdańca Polityka Obserwuj notkę 13

Sukces w życiu zależy nie tylko od intelektu, lecz przede wszystkim od umiejętności kierowania emocjami. Historia biznesowa Palikota definiuje na nowo, co znaczy być sprytnym.  Opisane niżej fakty, to przepis jak z niczego dojść do dużej kasy. Wystarczyło pożyczyć na chwilę i zapłacić pierwszą ratę w wys. 3,2 mln zł, (następnie je odzyskać sprzedając część aktywów zakupionej na raty spółki), aby stać się właścicielem wytwórni wódki, jednego z najbardziej rentownych biznesów. Na kolejne raty zarobi już sama spółka, trzeba tylko umieć wyciągnąć z niej pieniądze. Proste? Proste, i jednocześnie genialne w swej prostocie.

 

Akt I. Jak Palikot Polmos Lublin kupował.

 

We wrześniu 1998 roku przedsiębiorstwo państwowe Lubelskie Zakłady Przemysłu Spirytusowego i Drożdżowego Polmos w Lublinie przekształcono w spółkę akcyjną, czyli skomercjalizowano, o nazwie Polmos Lublin SA. Kapitał Akcyjny wynosił 27 mln zł. Niecałe 10 miesięcy później Janusz Palikot zakłada spółkę akcyjną Jabłonna SA., w której obejmuje 70% udziałów, pozostałe udziały obejmuje prawdopodobnie jego żona Maria Nowińska. Przedmiotem działalności spółki Jabłonna SA było doradztwo w zakresie prowadzenia działalności gospodarczej i zarządzania. W dniu 15 września 2001 r. Janusz Palikot podpisuje ze swoją spółką Ambra SA, producentem tanich win, umowę pożyczki w wysokości 11,4 mln zł. Czy i jak wprowadza te pieniądze do Jabłonnej nie wiadomo. Następnie w dniu 21 września 2001 roku w imieniu Jabłonnej SA, której jest właścicielem, podpisuje umowę ze Skarbem Państwa na zakup akcji Polmosu Lublin, stanowiących 80% kapitału zakładowego, za kwotę 16 milionów złotych. Płatność została rozłożona na pięć rat, przy czym pierwsza rata w wysokości 3.201.120 była płatna w dniu podpisania umowy, a kolejne w odstępach rocznych, do 2005 r. Ponadto Jabłonna zobowiązana była do podniesienia kapitału zakładowego o 3 mln zł w ciągu trzech lat. W dniu 25.09.2001 r.rozpoczyna się proces sprzedaży części majątku Polmos Lublin, w postaci udziałów w Drożdżowni Lublin sp.o.o., którego Polmos Lublin jest właścicielem. O Drożdżowni Lublin będę szerzej pisał w dalszej części opracowania. Ostatecznie do sprzedaży Drożdżowni dochodzi 26.10.2001 r., za kwotę 3.500.000 zł, mimo, że sam jej majątek warty był 8.500.000 zł. Zatem grupa kapitałowa Palikota odzyskała niejako z nawiązką kwotę zapłaconą do Skarbu Państwa w ramach pierwszej raty prywatyzacyjnej. Bilans w ramach grupy na plus.

 

Poniżej ściąga dla czytelników mojego bloga, tak aby się nie pogubili, czytając nie dla wszystkich łatwy przecież tekst o mechanizmach biznesowych wokół Polmosu Lublin.

 

Jabłonna SA – spółka w całości należąca do Palikota i jego żony. Nazwa pochodzi od miejscowości Jabłonna k/Biłgoraja, gdzie miaszkał wówczas Palikot z żoną.

Polmos Lublin SA – spółka zakupiona od Skarbu Państwa przez Jabłonną SA,

Drożdżownia Lublin sp. z o.o. – spółka należąca do Polmos Lublin SA

Żołądkowa SA – spółka należąca wyłącznie do Palikota,

Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria sp. z o.o. – wydawnictwo należące od 2007 r. do Palikota,

Ambra SA – spółka utworzona w 1995 r. przez Palikota i jego żonę, zajmowała się produkcją tanich win, sprzedana w 2004 r. niemieckiemu inwestorowi,

Wódka Żołądkowa Gorzka - znak towarowy, należący do Polmos Lublin SA od 1999 r.

 

Akt II. Jak Palikot sprzedał Drożdżownię Lublin sp. z o.o.

 

Drożdżownia Lublin sp. z o.o., powstała w 2000 roku, tuż przed prywatyzacją Polmosu, z wydzielonego od Polmosu majątku. Drożdżownia była oferowana razem z Polmosem niejako w pakiecie, tzn. kupujący Polmos musiał kupić także Drożdżownię. Kapitał zakładowy wynosił 8,5 mln zł, na co składały się środki trwałe, prawo do użytkowania wieczystego gruntów i gotówka w wysokości 0,5 mln zł. Kontrolowany przez Palikota za pośrednictwem Jabłonnej, Polmos Lublin sprzedał Drożdżownię za kwotę 3,5 mln zł, natychmiast po jej zakupie. Biorąc pod uwagę, że sam majątek spółki wart był 8,5 mln zł, kwota 3,5 mln zł wydaje się kwotą podejrzanie niską. Czy nie lepiej jest zlikwidować spółkę i sprzedać jej majątek? Firmę kupiła Pomorska Fabryka Drożdży SA, która zabiegała o jej zakup już rok wcześniej. Palikot twierdzi, że Drożdżownia została sprzedana za tak niską kwotę, ponieważ nikt nie chciał dać wyższej.

 

 

Akt III. Jak Palikot „Wódkę Żołądkową Gorzką” kupował.

 

Będąc jeszcze spółką skarbu państwa, bo w 1999 r. Polmos Lublin SA zakupił prawa do znaku towarowego „Wódka Żołądkowa Gorzka”, a następnie podpisał z Fabryką Wódek Gatunkowych S.A. umowę licencyjną, na podstawie której FWG miała prawo do używania tego znaku przez okres 10 lat, czyli do roku 2009.

 

W dniu 25.06.2002 roku Palikot tworzy nową spółkę o nazwie Żołądkowa SA, której jest jedynym akcjonariuszem. Miesiąc później, 26 lipca 2002 r. zawiera z Fabryką Wódek Gatunkowych umowę, na podstawie której FWG przeniosło na Żołądkową SA wszelkie prawa i obowiązki wynikające z umowy licencyjnej z Polmosem Lublin, w zamian za wynagrodzenie w wysokości 38 milionów złotych plus VAT, czyli razem 46.360.000 zł.

Skąd nagle w spółce Polmos Lublin SA, sprzedanej za 16 mln zł wzięły się aktywa, którego prawo użytkowania przez kolejne 7 lat warte jest 38 milionów złotych netto? Dlaczego Palikot postanowił odkupić licencję od FWG i do tego za tak wysoką kwotę?

 

29 sierpnia 2002 roku Jabłonna SA mając wszelkie prawa do znaku Wódka Żołądkowa Gorzka, zawiera umowę z Polmosem Lublin na użytkowanie tego znaku towarowego na okres 9 lat. Przypominam, że Palikot kontroluje zarówno Polmos jak i Jabłonną, a umowa zakłada wynajęcie znaku należącego do Polmosu, Polmosowi właśnie za kwotę 750 tys. zł miesięcznie w 2002 roku, oraz 700 tys. zł miesięcznie w pozostałych latach. W tym samym dniu BRE Bank udziela kredytu spółce Palikota Jabłonna SA, który to kredyt poręcza Polmos, na kwotę 28 milionów złotych na odkupienie praw do znaku od FWG, oraz 8,3 mln zł na zapłatę podatku VAT. Palikot dostał więc 28 milionów, a potrzebował 38 milionów. Skąd więc brakująca kwota?

Również tego samego dnia, tj. 29 sierpnia 2002 r. Polmos Lublin podejmuje uchwałę w sprawie poręczenia pożyczki Palikotowi jako osobie prywatnej do wysokości 6 milionów złotych od Towarzystwa Inwestycji Kapitałowych SA. Pożyczkę Palikot od TIK formalnie dostaje 5 września 2002. W tym samym dniu Palikot podpisuje umowę pożyczki na kwotę 5 milionów złotych od …. FWG, czyli od Fabryki Wódek Gatunkowych, od której odkupił prawo do znaku Wódka Żołądkowa Gorzka. Pożyczkę poręcza nie kto inny jak Polmos Lublin. Czy Palikot zapłacił FWG za prawo do znaku częściowo z ich własnych pieniędzy? Czy FWG przelała fizycznie pieniądze z pożyczki na konto Palikota czy skompensowała należność z wierzytelnościami wynikającymi z umowy sprzedaży praw do znaku? Tego nie wiadomo. Ale wiadomo, że Palikot nie spłacił tej pożyczki, spłacił ją poręczyciel, czyli Polmos Lublin 16 grudnia 2002 roku. Czy Palikot spłacił pożyczkę od TIK SA, czy też spłacił je Polmos, nie wiadomo.

 

Reasumując…

 

Na czym polegała ta dziwna operacja? Spółka Palikota Żołądkowa SA chciała mieć prawo do znaku Wódka Żołądkowa Gorzka, zapłaciła za to prawo do jego użytkowania do 2009 r. Fabryce Wódek Gatunkowych 38 mln zł, z czego 28 mln zł pochodziło z kredytu od BRE, 5 mln mogło pochodzić z pożyczki od samej Fabryki Wódek Gatunkowych (FWG), a 5 mln zł mogło pochodzić z pożyczki od TIK. Piszę „mogło” z pełną świadomością, z oczywistych względów, ale wiadomo o co chodzi.

 

W kwietniu 2004 roku Żołądkowa SA i Polmos Lublin rozwiązują umowę licencyjną (przypominam - obiema firmami zarządza Palikot), w której za rezygnację Żołądkowej do znaku, Polmos płaci jej 32,8 mln zł, ze środków z kredytu w BRE Banku, a Żołądkowa SA spłaca swój kredyt do tego samego BRE, który zaciągnęła za zakup praw do tegoż znaku w 2002 roku.

Pytanie, jaki sens miała cała operacja, skoro Palikot jest właścicielem obydwu spółek? Wygląda to przecież na przekładanie pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Niezupełnie, jeśli uznać, że Palikot był właścicielem tylko 80% spółki, którą doił, czyli Polmosu Lublin (pozostałe 20% miał prawdopodobnie Skarb Państwa), do tego nie zapłacił wszystkich rat Skarbowi Państwa, to sens miała taki, że stanowiła lejek, którym środki finansowe ze spółki z udziałem Skarbu Państwa przelewa do spółki, gdzie jest wyłącznym właścicielem. A ponieważ udziałowcem Jabłonnej SA (spółce będącej właścicielem Polmosu) była także jego ówczesna żona Maria Nowińska, operacja miała dla niego dodatkowy sens. Umowa licencyjna trwała 20 miesięcy, a przychody z niej wyniosły: 19 mln zł za opłaty miesięczne, plus 32,8 mln zł za prawa do znaku, czyli razem 51,8 mln zł minus 38 milionów, które Palikot zapłacił do FWG za prawa do znaku. Jak wynika z powyższych rachunków, być może niedokładnych, spółka Palikota Żołądkowa SA zarobiła więc, lub jak kto woli, wyprowadziła z Polmosu mniej więcej 13,8 milionów złotych w 20 miesięcy, czyli o tyle samo więcej zapłacił Polmos Lublin za odzyskanie prawa do swojego znaku.

 

I tu rodzi się pytanie: jak to się stało, że BRE nie udzielił kredytu Polmosowi na zakup praw do znaku, choć Polmos o to występował? Oficjalnie z braku zdolności kredytowej, tak mówią przedstawiciele banku. Zatem dlaczego udzielono kredytu w wys. 28 milionów złotych nowo powstałej spółce Żołądkowa SA, która nie miała żadnej historii działalności a tym samym jakiejkolwiek zdolności kredytowej? Jednym z zabezpieczeń kredytu było poręczenie Polmosu, tylko jaki sens miało to poręczenie, skoro Polmos nie miał zdolności kredytowej, a zatem jego kondycja finansowa nie rokowała szans na spłatę ewentualnych zobowiązań za niespłacany kredyt przez Żołądkową SA? Ponieważ cały projekt biznesowy jest oparty o działalność Polmosu, gdyż Żołądkowa SA nie miała możliwości produkcyjnych, to udzielanie kredytu zupełnie nowej, obcej spółce jest z punktu widzenia biznesowego i ryzyka nieuzasadnione. Przedstawiciele banku tłumaczą się, że warunkiem udzielenia kredytu było m.in. założenie spółki celowej. Ale dlaczego spółkę celową nie założył Polmos Lublin, tylko Janusz Palikot jako osoba prywatna a bankowi to nie przeszkadzało?  Normalnie jest tak, że spółka celowa pod konkretny projekt biznesowy zakładana jest przez spółkę matkę, a nie zupełnie obcy, z punktu widzenia prawnego, byt organizacyjno-prawny. Jednym z zabezpieczeń kredytu, oprócz poręczenia Polmosu Lublin była blokada środków na jego rachunku w wys. 23,5 mln zł. Wynika więc z tego, że Polmos Lublin miał środki na zakup praw do znaku i kredytu nie potrzebował, natomiast BRE Bank, pożyczył Żołądkowej SA, czyli Palikotowi, 28 milionów złotych z czego 23,5 mln zł należało do Polmosu Lublin (zakładam, że zablokowane środki Polmosu były na rachunku prowadzonym przez BRE Bank).

 

Kolejne pytanie dotyczy samej wartości znaku. Czy bank, udzielając kredytu robił wycenę rzeczoznawcy znaku towarowego Wódka Żołądkowa Gorzka, jeśli tak, to jaka była wartość z wyceny? Czy 38 milionów, jak Żołądkowa SA zapłaciła do FWG, czy 28 milionów, czyli tyle na ile opiewał kredyt? Ma to o tyle znaczenie, że jeśli znak wyceniono na 28 mln zł, a zapłacono 38 mln zł, to przepłacono 10 mln zł.I wreszcie – jak to się stało, że w 2001 roku Skarb Państwa za 16 milionów złotych sprzedał spółkę, która posiadała znak towarowy, wyceniany kilka miesięcy później na 38 milionów złotych? 

 

Akt IV. Jak Palikot Polmos wydoił.

 

Jest rok 2003 r.

 

Właściwie od początku umowy prywatyzacyjnej, Palikot ma problem z terminowym regulowaniem zobowiązań wobec Skarbu Państwa. Jego znajomy zeznał w prokuraturze, że Palikot w 2003 roku mówił mu, że nie ma pieniędzy na zapłacenie kolejnych rat za Polmos Lublin, mimo to startował bez powodzenia do prywatyzacji kolejnego Polmosu, tym razem Polmosu Białystok.

 

Jednym z warunków umowy prywatyzacyjnej z Jabłonną jest zapis, że środki na kolejne raty płatności za Polmos Lublin nie mogą pochodzić z Polmosu Lublin, a w 2003 roku Palikot nie ma pieniędzy. Natomiast Polmos ma, trzeba więc jakoś ten zapis ominąć, tylko jak?

 

Wtedy Palikot robi dwa sprytne manewry:

 

3 kwietnia 2003 r.spółka Polmos Lublin zakłada spółkę zależną o nazwie Polmos Investment sp. z o.o., którą zasilono kwotą 5 mln zł, po czym spółka ta za te pieniądze 11 kwietnia 2003 r.  zakupiła weksle własne od Janusza Palikota na łączną kwotę 4,9 mln zł. Zatem pośrednio do Palikota trafiło 4,9 mln zł z Polmosu Lublin. Tego samego dnia Palikot pożycza spółce Jabłonna SA kwotę 4,75 mln zł.

 

4 września 2003 r. Polmos Lublin SA zakupił 48 obligacji o wartości 4,8 mln zł od szerzej nie znanej, niewielkiej spółki z ograniczoną odpowiedzialnością z Warszawy o nazwie Energy Investors, która zajmuje się zakładaniem instalacji elektrycznych i sanitarnych. Następnie 9 września 2003 r. spółka Energy Investors sp. z o.o. nabywa obligacje wyemitowane przez Jabłonną na kwotę 3 mln zł. Adres siedziby tej spółki dzisiaj to … Wiejska 12. Dokładnie w tym samym miejscu, w którym mieści się Kawiarnia Czytelnik, należąca do Palikota.

 

Zatem w ciągu dwóch dni, ze spółki Polmos Lublin wyprowadzono 9,7 mln zł. Czy z tych pieniędzy były zapłacone raty do Skarbu Państwa za Polmos? Zdaniem biegłego Waldemara Mirowskiego, zeznającego w prokuraturze - tak.

 

Ale najciekawsze dopiero przed nami…

 

1 grudnia 2003 roku w Londynie zostaje zarejestrowana spółka Market Consulting (Europe) Ltd.zarządzana przez Amsam Management Ltd (PO Box 659 International Trust Building, Road Town, Tortola) mająca siedzibę na Brytyjskich Wyspach Dziewiczych. 28 stycznia 2004 roku Polmos Lublin podpisuje z tą tajemniczą, brytyjską spółką umowę, na mocy której 2 lutego 2004 Polmos Lublin przelał jej 2 miliony euro, oficjalnie jako zaliczkę z tytułu wynagrodzenia za usługę polegającą na badaniu rynku w Wielkiej Brytanii, choć spółka ta działająca zaledwie miesiąc nie miała żadnego doświadczenia w tym zakresie. 5 lutego 2004 r., czyli zaledwie tydzień po podpisaniu umowy powstaje spółka Ground Corporate Finance Partners z siedzibą w Luksemburgu z niewielkim kapitałem akcyjnym 30.000 euro. 6 lutego 2004 r. Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy Jabłonna SA w trybie nadzwyczajnym podejmuje uchwałę o podwyższeniu kapitału zakładowego o 9,4 mln zł i emisji nowych akcji, którą w całości obejmuje właśnie tajemnicza Ground Corporate Finance Partners.Transfer środków z Ground Corporate Finance Partnersdo Jabłonnej SA jako zapłata za nowo wyemitowane akcje nastąpił na przełomie marca i kwietnia. Z tak pozyskanych środków Jabłonna SA uregulowała płatność wobec skarbu Państwa, tj. trzecią, czwartą i piątą ratę oraz karę umowną za opóźnienie płatności. 26 kwietnia 2004 r. Jabłonna SA przejęła od Polmosu prawa do umowy z Market Consulting (Europe) Ltd.oraz zobowiązała się zwrócić Polmosowi Lublin 2 miliony euro, które Polmos tej spółce zapłacił.

 

Reasumując…

 

W okresie kiedy Jabłonna Palikota nie ma środków na zapłatę kolejnych rat do Skarbu Państwa pojawiają się dwie dziwne, świeżo założone za granicą firmy. Polmos przelewa jednej z nich środki pieniężne, niby to w celach biznesowych, w wys. 2 mln euro, czyli mniej więcej tyle, ile Palikot ma zapłacić do Skarbu Państwa. Następnie spółka Palikota Jabłonna SA robi emisję akcji na 9,4 mln zł , czyli około 2 mln euro i akcje te sprzedaje nikomu nie znanej, nowo powstałej spółce z Luksemburga. Z pieniędzy otrzymanych od tej spółki Palikot płaci za Polmos. No i rodzi się słuszne pytanie. Od przelania pieniędzy do Market Consulting (Europe) Ltd.do otrzymania ich z Ground Corporate Finance Partnersmija mniej więcej dwa miesiące. Obie firmy nowo powstałe, jedna dostaje nagle kasę, a druga nią nagle dysponuje. Taką samą ilością. Czy Ground Corporate Finance Partnersdostała ją od Market Consulting (Europe) Ltd.? Niestety, tego się udowodnić nie da. W trakcie postępowania prokuratorskiego uzyskano pismo z banku Barkleys Bank International Corporate Services, z którego wynika, że Ground Corporate Finance Partners z Luksemburga nie dostało żadnego przelewu z Market Consulting (Europe) Ltd z Londynu. Czy więc była jeszcze trzecia spółka pośrednicząca w przekazaniu pieniędzy? Czy Ground Corporate Finance Partners miał rachunek tylko w jednym banku? Czy prokuratura sprawdziła jakie wpływy i od jakich spółek miała Ground Corporate Finance Partners? Czy były wśród nich spółkiJP Family Foundation i ATC Trust Company, zarejestrowane na Karaibach? Nazwy wszystkich czterech spółek padają w procesie jaki była żona Janusza Palikota Maria Nowińska wytoczyła Palikotowi o wyprowadzenie majątku za granicę. Była żona Palikota, twierdzi, że wszystkie te spółki należą do Janusza Palikota, który pośrednio sprawuje nad nimi kontrolę. Trzeba pamiętać, że była żona Palikota, w okresie kiedy dzieją się te wydarzenia jest współwłaścicielem Jabłonnej, czyli musiała być wtajemniczona w te mechanizmy.

 

Wracając do meritum, zadajmy sobie logiczne pytanie, czy normalny biznesmen, przelewa dwa miliony euro, spółce która powstała miesiąc wcześniej w Londynie, zarządzanej przez podmiot z Wysp Dziewiczych, którego ustalenie właściciela nie jest możliwe? Albo nagle pojawia się nowa spółka z tajemniczym, bliżej nie określonym właścicielem, która chce nagle nabyć akcje za 9,4 mln zł nikomu szerzej nie znanej spółki Jabłonna?

 

Akt V. Jak Palikot wydawnictwo kupował…

 

Janusz Palikot, szczyci się posiadaniem wydawnictwa Słowo/Obraz Terytoria sp. z o.o. Jednak okoliczności w jakich je nabył także składają się na ciekawą historię.

 

Wydawnictwo Słowo/Obraz Terytoria sp. z o.o. powstała 12.12.2001 r. Podstawowym przedmiotem działalności spółki było wydawanie książek. 28.08.2002 roku Rada Nadzorcza Polmosu Lublin, którego prezesem jest Palikot udziela zgody na nabycie spółki za kwotę 350 tysięcy złotych. Po co „gorzelni” wydawnictwo książek? To się wkrótce okaże. Kilka miesięcy po zakupie wydawnictwa Polmos podnosi jej kapitał o 500 tys. zł, po czym sprzedaje ją za kwotę 40.000 zł niejakiemu Piotrowi Kłoczkowskiemu. Część udziałów m.in. obejmują Stanisław Rosiek i Maria Gospodarek, którzy dzisiaj są członkami zarządu. W swojej książce „Ja, Palikot”, Palikot twierdzi, że Rosiek jest bardzo dobrym znajomym Donalda Tuska i to on przyczynił się do wydania jego książki „Solidarność i Duma”, tuż przed kampanią prezydencką w 2005 roku, którą to książkę wydawnictwo mocno reklamowało, wydając krocie na billboardy. Ale wróćmy do Piotra Kłoczkowskiego. Z zeznań Kłoczkowskiego wynika, że w latach 2002-2003 był doradcą do spraw kultury Prezesa Polmos Lublin Janusza Palikota. W 2003 roku Palikot w imieniu Polmosu sprzedaje mu wydawnictwo, a następnie w 2007 roku odkupuje je od Kłoczkowskiego za kwotę również 40.000 zł, ale już jako Janusz Palikot, osoba prywatna. W międzyczasie zdążył się rozwieść ze swoją żoną Marią Nowińską i ponownie ożenić, tym razem z niejaką Moniką Kubat.

 

Co z tego wynika? Polmos Lublin zakupił wydawnictwo za 350 tysięcy złotych, po czym dołożył do niego 500 tys. zł, a następnie sprzedał za 40.000 zł. Wydawałoby się, że stracił na tym 810.000 zł. Ale czy tak było rzeczywiście? Palikot wyłożył na nie wspólne, jego i jego żony pieniądze (bo wspólny był Polmos), następnie sprzedał za grosze koledze, po to, aby mógł je odkupić od kolegi po rozwodzie z żoną. Czy Palikot chciał w ten sposób ukryć część pieniędzy przed żoną, z którą planował już wtedy rozwód?

 

Potwierdzeniem tej tezy jest dziwne wydarzenie. Otóż kupując wydawnictwo w 2007 roku od Kłoczkowskiego Janusz Palikot przyszedł do notariusza bez … Kłoczkowskiego, a w ręku trzymał pełnomocnictwo od niego, do sprzedaży wydawnictwa. Zatem podpisał umowę sprzedaży wydawnictwa za kupującego i za sprzedawcę. Co jeszcze ciekawsze, pełnomocnictwo to było „nie wygasające” i „nieodwoływalne”, a Kłoczkowski udzielił go Palikotowi 28 listopada 2003 r., czyli w dniu zakupu przez siebie tego Wydawnictwa od Polmosu Lublin. Są więc przesłanki do twierdzenia, że dokładnie w tym samym dniu wiedział, że wydawnictwo zostanie sprzedane Palikotowi, w dniu w którym Palikot uzna za stosowny. W rzeczywistości gospodarczej takie osoby nazywa się „słup”. „Słup” to osoba, która figuruje w dokumentach spółki, ale w rzeczywistości zarządza nią zupełnie ktoś inny, kto w żadnych dokumentach spółki nie występuje, podejmując decyzje na podstawie pełnomocnictwa właśnie, nieodwoływalnego i niewygasającego. W branży finansowej bardzo się na takie firmy uważa, bo często jest tak, że „słup” to osoba zupełnie bez majątku, a pełnomocnik na jej konto i ryzyko robi często nielegalne interesy. W razie czego, kłopoty ma „słup” a pełnomocnik zupełnie czysty i często nieosiągalny. Czy i iloma „słupami” posługuje się Palikot w swojej działalności? Czy jego biznesy dzisiaj prowadzą jego „słupy”? Ile jeszcze takich pełnomocnictw ma Palikot w swoim sejfie?

 

Na temat tych wszystkich wydarzeń toczyło się w 2007 roku śledztwo, które prowadziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie, wydział VI ds. Przestępczości Gospodarczej. Sygnatura akt V Ds. 32/07. 28 października 2008 roku prokurator Radosław Skiba umorzył śledztwo z uwagi na brak przesłanek do stwierdzenia, że zostało popełnione przestępstwo. Skan 45-stronnicowego uzasadnienia umorzenia śledztwa Palikot zamieścił na krótko na swoim blogu, zaraz po tym, kiedy Dziennik, w pierwszej połowie 2009 roku, opisał system finansowania Palikota przez zagraniczne spółki. Wówczas ściągnąłem sobie ten skan, przeczytałem i miałem już wtedy wyrobione zdanie na jego temat. Dzisiaj tą wiedzą chciałbym się podzielić z czytelnikami mojego bloga. Dlaczego teraz? Dlatego, że wcześniej nie prowadziłem bloga. Dokument ten zawiera szczegółowy opis wszystkich wydarzeń, dat, kwot, numerów umów, aktów notarialnych i zeznań świadków, m.in. członków zarządu Polmosu, przedstawicieli banków jak również samego Palikota. Z tego też względu, że pismo pisane było przez prokuraturę, zawarte w nim informacje uważam za wiarygodne. Postępowanie toczyło się z uwagi na podejrzenie zatajenia ważnych informacji w prospekcie emisyjnym Polmos Lublin SA, jak również działalności zarządu Polmosu, w tym samego Palikota na szkodę spółki.

 

Taka sytuacja nie byłaby możliwa, gdyby Skarb Państwa nie sprzedawał spółek na raty, a jeśli już sprzedaje, to powinien współzarządzać spółką, a nie oddawać ją na pastwę inwestora, który robi z nią co chce. Mogło się bowiem zdarzyć, że inwestor doprowadziłby spółkę do upadku, wyprowadziłby majątek a rat nie zapłacił. Co wówczas? Wówczas traci Skarb Państwa i podatnicy. Moim zdaniem niedopuszczalne, bo obarczone dużym ryzykiem jest sprzedawanie spółek na raty. A może to była jednorazowa taka transakcja? Pod tego konkretnego inwestora. Ja tego nie wiem, ale chętnie się dowiem.

 

Epilog

 

Prokuratura, umarzając śledztwo, wskazuje w uzasadnieniu opinię biegłego z zakresu finansów, który uważa, że wszystko było w porządku, a wszystkie transakcje zawarte przez spółkę Polmos Lublin były biznesowo uzasadnione. Biegły nazywa się Ireneusz Krawczyk, który, w latach kiedy prywatyzowano Polmos Lublin był… urzędnikiem w Ministerstwie Finansów.

 

W tym miejscu przypomniała mi się wypowiedź Janusza Palikota w książce „Ja, Palikot”.

 

„Prawdziwa jest część diagnozy PiS-owskiej, że pewna warstwa polskiego biznesu, wywodząca się z firm polonijnych, z różnych innych miejsc, znała cały mechanizm, znała ludzi z banków, mogła działać ofensywnie, ustawiać pod siebie rynki, przetargi czy prywatyzacje”.

 

„Po pierwsze, wszyscy dawali łapówki, żeby firmy nie były zniszczone, żeby Sanepid nie zgnoił, żeby Inspekcja Pracy nie zamknęła produkcji, banki nie cofnęły kredytu już przyznanego, żeby utopić jakąś firmę, dla kogoś… Mówię teraz „wszyscy” z pełną świadomością. Z oczywistych względów nie używam pierwszej osoby liczby mnogiej, ale chyba pan rozumie, co mówię…”

 

Zapraszam do dyskusji na poruszane tematy. Zastrzegam sobie prawo do usuwania obraźliwych komentarzy.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka